niedziela, 2 kwietnia 2017

Ep. 36

*W poprzednim rozdziale*
[- To Twoja wina! - uderzyłam go ponownie i ponownie poczułam jak czyjeś ręce odciągają mnie do tyłu. - Zostaw mnie! - krzyknęłam próbując ponownie się wyszarpnąć. W tej samej chwili z sali, w której była Soohe wyszedł lekarz. Spojrzeliśmy na niego wszyscy.
- Co z nią? - odezwał się Seokjin.]

Wyrwałam się z objęć chłopaka, który mnie trzymał i podbiegłam do lekarza.
- Pacjentka się obudziła, jej stan jest ciężki, ale stabilny. - spojrzał na mnie i skinął delikatnie głową.
- Czy mogę do niej wejść? - zapytałam szybko.
- Tak, ale proszę jej nie przemęczać. - skinął głową i zaprowadził mnie pod salę, w której leżała moja przyjaciółka. Wzięłam głęboki, ale cichy wdech i weszłam do środka. Leżała na łóżku, podpięta do aparatury, która wskazywała prawidłowe bicie serca. Zamknęłam za sobą drzwi i podeszłam powoli do jej łóżka. Usiadłam na krzesełku obok niego i złapałam Soohe delikatnie za dłoń. Otworzyła oczy i spojrzała na mnie.
- Co ja robię w szpitalu? - zapytała cicho.
- Straciłaś przytomność. - odparłam równie cicho.
- Dlaczego? - zapytała zdziwiona.
- Hoseok przyprowadził klauna, Ty się go przestraszyłaś i zemdlałaś. - westchnęłam cichutko pod nosem. Poczułam jak dziewczyna delikatnie ściska moją dłoń. Spojrzałam na jej bladą buzię.
- Dziękuję. - powiedziała patrząc mi w oczy.
- Za co? - zmarszczyłam zaskoczona brwi.
- Za uratowanie mi życia. - odparła spokojnie.
- Przecież nic takiego nie zrobiłam. - wzruszyłam ramionami, delikatnie zawstydzona.
- Na pewno pierwsza zareagowałaś gdy tylko straciłam przytomność. - odparła spokojne.
- Nie wybaczyłabym sobie, gdyby coś Ci się stało. - pokręciłam głową.
- Ale ja wiem, że przy Tobie nic mi się nie stanie. - brunetka zaczęła gładzić kciukiem moją dłoń. Spojrzałam z powrotem na nią.
- Nigdy na to nie pozwolę. - odparłam pewnie. - Jesteś może i starsza, ale to nie zmienia faktu, że czuję obowiązek do chronienia Ciebie.
- Lepszego prezentu nie mogłabym sobie wymarzyć. - powiedziała poważnym tonem głosu.
- Jakiego? - rozszerzyłam delikatnie oczy. - Pobytu w szpitalu?
- Nie, głuptasie. - pokręciła rozbawiona głową.
- To co takiego? - przechyliłam głowę delikatnie w bok nie odrywając od niej wzroku.
- Takiej prawdziwej przyjaźni, jak nasza. - uśmiechnęła się delikatnie do mnie. Zarumieniłam się delikatnie, nachyliłam się nad dziewczyną i pocałowałam ją w czoło.
- Dziękuję. - odparłam miłym głosem i usiadłam z powrotem na swoje miejsce. Porozmawiałyśmy jeszcze jakiś czas i Soohe poprosiła, żebym zawołała Hoseoka. Pokiwałam głową, podniosłam się i wyszłam z jej sali. Przed nią czekali chłopacy. Gdy usłyszeli, że wyszłam wszystkie ich głowy skierowały się w moją stronę.
- Co z nią? - odezwał się zmartwiony Seokjin.
- Już lepiej.. - zaczęłam i spojrzałam na Hoseoka. - Prosiła, żebyś wszedł. - dodałam cicho i spuściłam z niego wzrok. Chłopak pokiwał głową i wszedł do sali. Usiadłam na krzesełku obok Jeongguka i oparłam głowę o jego ramie ciężko wzdychając.
- Wszystko w porządku? - zapytał chłopak z troską. Pokręciłam głową zamykając oczy. - O co chodzi?
- Głupio mi z powodu tego jak zaatakowałam Hoseoka. - odparłam cicho. Jeongguk objął mnie swoją ręką głaszcząc dłonią delikatnie moje ramie.
- Bałaś się o życie swojej przyjaciółki. To zrozumiałe. - powiedział cicho w moje włosy, opierając usta na mojej głowie.
- Mam nadzieję, że nie będzie na mnie zły. - westchnęłam cichutko, wtulając buzię w koszulkę bruneta, która była przesiąknięta jego perfumami.
- Spokojnie, nie martw się tym. - pocałował mnie w głowę, a w tym momencie poczułam wibracje swojego telefonu. Zmarszczyłam brwi i wyjęłam go z kieszeni. Poczułam jak moje serce zaczęło szybciej bić. Zablokowałam telefon i ścisnęłam go w dłoni, wiedząc, że straciłam wszystkie kolory na buzi.
- Nayeon wszystko w porządku? - usłyszałam zmartwiony głos Jimina. Spojrzałam na niego i pokiwałam delikatnie głową siląc się na słaby uśmiech. - Wiem, że martwisz się o Soohe, ale wszystko będzie dobrze. - chłopak uśmiechnął się pocieszająco. Po około pół godziny Hoseok wyszedł z sali Soohe. Podszedł do nas, spojrzał na mnie, ale prawie od razu zabrał ze mnie wzrok.
- Zasnęła, ale wcześniej prosiła, żebyśmy wrócili do dormy. - powiedział przygaszony. Bez słowa sprzeciwu wszyscy podnieśliśmy się i wyszliśmy ze szpitala. Dopiero teraz zauważyłam, że nigdzie nie było Yooniego. Żaden z chłopaków również nie wiedział co się z nim dzieję. Zmartwiona wyjęłam telefon z kieszeni i wybrałam numer do chłopaka. Niestety nie odebrał. Spróbowałam jeszcze kilka razy, ale za każdą próbą ten sam rezultat. Westchnęłam zrezygnowana i wsiadłam do busa, w którym czekała na mnie reszta. Gdy byliśmy już w dormie Seokjin z Taehyungiem poszli zrobić dla nas jakąś kolację, Jimin z Namjoonem poszli w coś pograć do pokoju lidera, Hoseok od razu poszedł do swojego pokoju i zamknął się w nim, a ja z Jeonggukiem usiedliśmy w salonie. Chłopak poklepał swoje udo, więc położyłam się na sofie kładąc głowę na jego nodze, a brunet zaczął mnie delikatnie głaskać po włosach. Odetchnęłam cichutko, zamykając oczy i dopiero teraz czując jaka byłam zmęczona. Poprawiłam się lekko na nodze chłopaka czując powoli ogarniający mnie sen. Cisza i spokój panujący w salonie tylko bardziej popychały mnie w ramiona słodkiego i głębokiego snu, ale nie trwało to długo, ponieważ ktoś z hukiem otworzył drzwi wejściowe. Podskoczyłam przestraszona i szybko się uniosłam do pozycji siedzącej.
- Gdzie ona jest? - usłyszałam wściekły głos swojego chłopaka. Spojrzałam w stronę drzwi od salonu odruchowo łapiąc dłoń Jeongguka. Wściekły Suga wszedł do salonu od razu kierując na nas wzrok. - Długo miałaś zamiar mnie oszukiwać?! - wrzasnął w moim kierunku. Rozszerzyłam mocno oczy nie rozumiejąc o co mu chodziło. Podniosłam się i stanęłam przed nim.
- O co Ci chodzi? - zapytałam ze zdziwieniem w głosie.
- O co mi chodzi? - zapytał śmiejąc się nerwowo. - Chyba raczej o co Tobie chodzi! Kiedy miałaś zamiar nam powiedzieć?! Kiedy miałaś zamiar się przyznać?! - krzyknął mi prosto w twarz. Cofnęłam się kilka kroków do tyłu po czym poczułam dłoń Jeongguka na swoich plecach, który stanął za mną.
- Yoongi hyung o co chodzi? - brunet miał całkowicie opanowany głos.
- Nie wtrącaj się. - warknął do niego Yoongi.
- Zaatakowałeś Nayeon nie mówiąc nawet o co Ci chodzi, wybacz hyung, ale nie pozwolę na takie coś. - spojrzałam na Jeongguka, który kręcił głową. Cofnęłam się jeszcze do tyłu, żeby poczuć pewniej chłopaka za sobą.
- Okłamuje nas cały czas. - miętowo włosy pokręcił głową. - Jak śmiałaś mówić mi prosto w oczy, że mnie kochasz? Jak mogłaś tak bezczelnie kłamać?! - wrzasnął, a pode mną ugięły się nogi.
- Co? - zapytałam głucho łapiąc się Jeongguka, żeby nie upaść. - Jak możesz tak mówić? - głos w jednym momencie mi się załamał.
- Co tu się dzieję? - do salonu wpadł przerażony Taehyung. Spojrzałam na niego wiedząc, że po moich bladych policzkach cieknął łzy. Brunet spojrzał na mnie, a potem na wściekłego Yoongiego. Zbliżył się powoli do mnie nie odrywając wzroku od miętowo włosego. - Nayeon? - zapytał niepewnie. - Co się stało?
- Gówno się stało. - odparł mu chamsko Suga. Spojrzałam na niego z powrotem czując, że Taehyung złapał mnie za dłoń. - Przyznaj się! - po raz kolejny krzyknął nie odrywając ode mnie wzroku.
- Do czego?! - tym razem to ja uniosłam głos.
- Boże jak ja mogłem być taki głupi? - pokręcił głową ponownie śmiejąc się nerwowo. - Albo Ty się przyznasz albo ja im powiem. - warknął wściekły.
- Ale ja nie wiem o co Ci chodzi! - ścisnęłam mocno dłoń Taehyunga.
- Sama tego chciałaś. - odparł lodowatym tonem głosu. - Wasza ukochana Nayeon jest w ciąży. - dodał, a mnie ścięło z nóg i upadłam na ziemię.
- Co takiego? - Jeongguk odezwał się z niedowierzaniem w głosie.
- To co słyszysz. Wszyscy byliśmy naiwni, bo tęskniliśmy za naszą Nayeon, która tak naprawdę okazała się być zwykłą szmatą. - prychnął chamsko. Patrzyłam na niego bez słowa. Taehyung ukucnął przy mnie, by sprawdzić czy nic mi nie jest.
- To niemożliwe. - Taehyung odparł pewnym głosem.
- No jasne! Ty jesteś nią tak zaślepiony, że nawet jak by Ci świństwo przed oczami zrobiła to Ty byś tego nie zauważył. - głos Yooniego był oschły, chamski i lodowaty. Skierował na mnie swój wzrok, a ja poczułam ukłucie w sercu gdy spojrzałam w jego pełne nienawiści oczy. - Masz dwie godziny, żeby się stąd wynieść albo Ci w tym pomogę. - dodał wściekły i wyszedł z salonu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz